Ide sobie rano do pracy, dochodzę do mojego kochanego przystanku (nawet trochę wcześniej niż zwykle, widocznie przez to zimno szybciej przebierałem nogami) i czekam na busa… czekam…. czekam…. czekam i nic, autobusu nie ma (najprawdopodobniej coś w tym złomie zamarzło i nie pojechał w trasę) .Zajebiście -_-.

Po godzinie (no, 50 minut) odmrażania się, przyjechał kolejny. Na szczęście nie rozkraczył się po drodze i dojechałem. Otwieram drzwi (nikogo nie ma, co ja to kurwa właściwie robie), rzucam kurtkę na krzesło, patrze w maile.

Bacula: Backup Error of (secret)-fd Incremental

****(klikety-klik) Coś zdechł… power on, power off, wiatraczek kręci, monitor nic nie wyświetla, wymiana karty dalej nic a że niespecjalnie chciało mi się diagnozować po kolei każdą cześć

(to zostawie chłopakom, niech mają troche rozrywki w poniedziałek), a serwer i tak miał średnie obciążenie na poziomie 0.1 to pomyślałem że wrzuce PHPy na nasz serwer WWW (właściwie WWW+everything else) a Tomcata na nowy(nowy-stary właściwie, po reinstalacji) serw.

No i przekonałem się że

-Warto mieć backup (przy okazji sprawdziłem nowy system backupowania, Bacula)
-Lepiej robić oddzielny backup każdej bazy chyba że masz  <=3
-Przywracanie z kompa który ma 500MHz, 128MB ram i >400MB bazę od baculi trwa sporo
-Jeszcze bardziej nie przepadam za javą
-Nie-sunowa java instalowana domyślnie z tomcatem w debie jest wolna
-Robienie serwera z desktopowych części to średnio dobry pomysł jak nie masz czegoś typo failover

A ja myślałem że się będe nudził ;] jeszcze tylko pare dziwnych przekierowań i wszystko done… zakładając że już dziś się nic nie popsuje.